Archives

...jak śpiewał Kazik. I tak pierwsza mi się na myśl ciśnie Beyonce - mimo deklaracji, że jest zagorzałą katoliczką potrafi pokazać kawałek ciała i prowadza się z Jay-Z, który wg najnowszych doniesień jest MASONEM. Piosenka Rihanny, którą tak lubią dwunastolatki - to zachęcanie chłopaka do aktu.

C'mon Boy, can you get it up?
Take it, take it...
I like when you kiss me there...
etc.
Jakieś mamienie młodych ludzi seksem. A potem wprowadza państwo rozwiązanie - kondomy dla szóstoklasistów i seksedukacja (Seksmisja). Jakaś paranoja.

A Pani z Klanu? Oglądaliśmy ją jako Olę Lubicz - przyjemną rudaskę - obecnie obnaża się w poczytnym czasopismie dla panów. Aż niesmacznie patrzeć, że z takiej małej, dobrze zapowiadającej się dziewczynki wyrosła Pani pokazująca cycki. No tak, ale przecież takie czasy, wszyscy tak robią, to klasyka, sztuka, piękno ciała kobiecego i tak dalej... excuses, excuses, escuses. Prawda taka, że obnażyła Pani swoją prywatność.

Największe sprzedajki to dziennikarze. Nie ma dobrego dziennikarstwa - jest tylko powtarzanie tego, co się mówi. Nie ma krzty myśli własnej. Wszyscy później chodzą i powtarzają, głoszą światu nowinę - i w ten sposób nawet kłamstwo powtórzone odpowiednią liczbę razy staje się prawdą, a białe można zamienić na czarne. Telewizje śniadaniowe - lekkie, łatwe i przyjemne a tu booom - o aborcji pogadamy! I przytakuje pani Pieńkowska... Tę samą metodę stosuje SITA w nauce języków. Trzeba być zrelaksowanym, aby przyjąć informację.

Zapomniałabym o politykach. Naciski, korupcja, afery, układy, haki - wszystko, aby tylko wymusić od polityka oczekiwane zachowanie. To jest najbardziej poddatna na przekupstwo grupa.





Oglądałam w tv historię człowieka, którego system (urząd) zrujnował, bo ten nie chciał sprzedać swojej ziemi. Innemu zaś zabrano wszystko za spłatę zadłużenia. Oprócz wpisanych w papier sztuk inwentarza zabrano dodatkowe sztuki plus konia i psa (?). Na spotkaniu z prezydentem, na które otrzymał zaproszenie został umieszczony w komórce, aby nie zakłócał porządku - a przyszedł prosić o protekcję. Jego córki zakuto w kajdanki (nazwa od kajdan), bo wg raportu zakłócały akcję przejęcia mienia. Tymczasem dziewczyny przyglądając się akcji zostały zakute profilaktycznie.


Prezydent zaś w innej sprawie odpowiedział, że przestrzega prawa, a tymczasem mamy prawo obowiązujące za Bieruta, gdzie państwo może zająć mienie jeśli ma taki kaprys. W Stanach Zjednoczonych tak postępuje się z ludźmi, którzy występują przeciwko wojnie w Iraku - u nas znieczulica - nikt Irakiem specjalnie się nie interesuje, chyba, że najbliższy wyjechał na "misję pokojową".

Kolejnym przykładem zniewolenia człowieka nad którym pracują nasi politycy kochani to ustawa o odebraniu dzieci rodzicom na podstawie donosu. Nie potrzebny jest nakaz sądowy. Wchodzi urzędas i zabiera dziecko od mamy! Już zaczęła się akcja - przypadek kobiety, która rzekoma nie dawała sobie rady z wychowaniem zbyt licznego potomstwa. Bo dziś kobieta, która ma 10 dzieci i poświęca swe życie rodzinie to kobieta ułomna. Dziś najinteligentniejsze są feministki. 

Nie będzie więc można krzyknąć na dziecko. Dzieci nie będą mogły płakać - nawet jak są chore - bo przyjdzie urzędas i dziecko zabierze. Jak w grze the Sims. Rodzic nie ma czasu dla dziecka, to zajmie się dzieckiem urząd - dom dziecka, z którego będzie mogła dziecko adoptować para homoseksualna. A wszystko dzięki podsłuchowi zwanym sąsiadem i donosowi - jak za KOMUNY!!!! 

W UK zabrano dziecko rodzicom, bo było zbyt otyłe. Tymczasem nic nie robi się z uświadamianiem ludzi i tuczy się społeczeństwo żywnością GMO i zakłada się nowe fast-foody, i reklamą celuje prosto w najmłodszych. McDonalda powinno się zaskarżać, a nie rodzicom odbierać dzieci.

Zacznę od tego, że żyjemy w czasach, które nie są niczym nowym, a są kontynuacją wieku XX. Wiek XX natomiast to wiadomo - wojny i wcielanie koncepcji ideologicznych z wieku XIX. Owe ideologie są dziś żywe tak samo jak były za Hitlera tylko zmieniła się nomenklatura. Nastąpiło "upupienie" obywateli. Zamknięto przecież rozdział wojen światowych, zamknięto rozdział wieku XX - to już jest przeszłość i nie wróci. Prawda taka jednak, że to wszystko to kontynuacja. Jedyną nowością jest technika, która umożliwia zapanowanie nad ludźmi, a więc telewizja służąca propagandzie i ogłupianiu. Dowody osobiste z odciskiem palców. Karty płatnicze - pieniądz wirtualny. Wszystko to są narzędzia służące kontroli, ale nie łudźmy się, że chodzi o zwiększenie naszego bezpieczeństwa. Chodzi o bezpieczeństwo systemu - nie ludzi.

Książka Hitlera Mein Kampf jest pozycją zabronioną, bo jakoby nawołuje do antysemityzmu. Jest to jednak książka mówiąca o koncepcjach socjalistycznych przede wszystkim. Jeśli więc socjalistom przyjdzie do głowy zrobić czystkę rasową mogą zacząć od dowolnego narodu, tudzież od ludzi społeczeństwu niepotrzebnych (osoby starsze, inwalidzi, osoby opóźnione). Dziś matkom się proponuje tylko aborcję, co jeśli będzie nakaz usuwania dzieci z zespołem downa, np. ??? Nakaz eutanazji, bądź podkręcenie czynników ekonomicznych, kiedy to emeryta nie stać na utrzymanie. Czy jesteśmy daleko od tychże wyznaczników? Raczej blisko. Obecnie kliniki w UK proponują manipulacje DNA przy invitro - można więc zaprojektować wymarzone dziecko. W Polsce o tym się nie mówi, bo nie jesteśmy jeszcze do tego przygotowani. Musi ruszyć kampania, że matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej, że chce by jej dziecko było najmądrzejsze i było kimś ważnym w społeczeństwie. Nikt nie daje jej gwarancji, że dziecko to nie będzie nosiło genów Einsteina, Da Vinci czy Hitlera. W przekonaniu, że ma się wybór - wyboru się tak naprawdę nie ma. Jeśli nie jest to ingerencja w dzieło boskie to co to jest?
Ludzie trzymani są na zupełnie innym poziomie świadomości i wiedzy, aniżeli np. rodziny królewskie. Można społeczeństwu wmówić, że kanibalizm jest złem - można wmówić, że w momencie kryzysu gospodarczego jest usprawiedliwiony, etc. Zamienia się białe na czarne i czarne na białe, a ludzie nawet się nie zorientują - próbując jakoby przetrwać od pierwszego do pierwszego - nie mają czasu na refleksję. Ufają rządzącym, bo co zrobić? co ja mogę zrobić? Kiedy? muszę przecież utrzymać rodzinę, dom.

Idee socjalistyczne - Hitler był socjalistą, wprawdzie narodowym - ale to najpewniej tylko nomenklatura - wystarczy zestawić sobie socjalizm globalny - są wcielane w wieku XXI. Za Hitlera pozbywano się słabszych militarnie narodów, za Clintona, Busha i Obamy słabych jednostek póki co.

Kto nie chciałby żyć wolny od chorób: nadciśnienia, cukrzycy, nowotworów, ataków serca. Każdy! Tymczasem podziękujmy naszemu rządowi, że zafundował nam upadek gospodarstw domowych większych i mniejszych, żywność modyfikowaną poddaną olbrzymiej korporacji MONSANTO, wołowinę naszpikowaną hormonami wzrostu, mięso z soją modyfikowaną. Bądźmy wdzięczni Tuskowi za to, że zatruwa Naród Polski. Za to, że wprowadza nam invitro, aborcję i eutanazję! Wystarczyłoby zmienić politykę gospodarczą i zacząć wspierać lokalne sklepiki, lokalnych rolników, ale nie... !!! Lepiej podtruć kobiety, a potem zafundować im cudowne rozwiązanie techniki, przy którym państwo może maczać swoje brudne paluchy.

Coraz więcej ciągają lekarzy na sympozja dotyczące żywności i chorób. Niedługo i do nas dotrze otyłość podobna do tej w Stanach, czy Wielkiej Brytanii, a za tym idzie coraz więcej chorób naczyniowych, ataków serca, cukrzycy. Dr Malinowski mówi, że zaczynają ginąć pszczoły. Krowy, które wejdą w pola kukurydzy modyfikowanej padają, a ja tymczasem spożywam produkt - zdrowy jak myślałam, bo jogurt, który zawiera kukurydzę modyfikowaną - i nie jest to jogurt tani. Trzeba się zastanowić - czy oby chcemy iść tam, gdzie nas zapędzą - jak stado. W US już przygotowują żywność klonowaną i społeczeństwo nie będzie miało wglądu co zjada. Dodatkowo mięso ma być napromieniowywane, aby zabić jakieś bakterie.

Mieszczanie są skazani na markety i ich oferty promocyjne, natomiast ludzie z mniejszych miejscowości, bądź wsi mają większy dostęp do żywności niemodyfikowanej. Nic tylko wspierać lokalnych rolników i lokalne przedsiębiorstwa, bo dojdzie do momentu, że nie będzie komu owej zdrowej żywności sprzedać.

Na początku fizyka kwantowa może wydać się niezrozumiałą, ale im częściej zastanawiamy się o co chodzi naukowcom tym więcej zaczynamy pojmować teorię kwantową. Pierwszy eksperyment jaki przychodzi mi do głowy w dziedzinie rzeczywistości kwantowej to swobodny przepływ elektronów, które zachowują się w odpowiedni sposób tylko przy udziale naszej świadomości. Nasza świadoma obserwacja inaczej metoda obserwacji, tudzież pomiaru wpływa na położenie owego elektronu. Wszystko postrzegamy jak postrzegamy dzięki ograniczonym receptorom, mózgowi, kodowaniu i dekodowaniu. Nasza świadomość wpływa na zachowanie się elektronów i trzeba sobie to uzmysłowić. Trzeba przejść na wyższy poziom świadomości.
Jeszcze innymi słowy: MATRIX. "There is no spoon - there is only yourself"


Jest to jedna z możliwości w świecie kwantowym. Jak bardzo zmysły są złudne świadczy m.in. widzenie za pomocą języka. Żołnierz, który stracił wzrok w Iraku może odczytywać impulsy elektryczne (Matrix) za pomocą receptorów języka. Mózg musi się tylko nauczyć tą drogą operować. Żołnierze może czytać i rozpoznawać kształty - a to dopiero początek.



Innym wynalazkiem nad którym pracują naukowcy jest oko biogeniczne, które odbiera impulsy elektryczne i przekazuje je do odpowiedniej części mózgu, który projektuje obraz.

Morfeusz pytał: co jest rzeczywistością? czy rzeczywistością nazywamy impulsy elektryczne wysyłane przez przedmioty i przetwarzane za pomocą receptorów w projekcję rzeczywistości? Zatem wszystko jest projekcją, nie zaś rzeczywistością. Dlaczego nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, iż wszystko, co widzimy (materia) nie jest tak naprawdę solidne, ale jest w ciągłym ruchu i wysyła do nas impulsy, dzięki którym projektujemy w naszym mózgu obraz. Rzeczy mogą zatem nie wyglądać tak, jak je widzimy. 

Rzeczy wyglądają tak - jak je postrzegamy jako, że lewa strona mózgu tak je klasyfikuje. Natomiast przy wyłączeniu lewej części mózgu (organizującej) - dzieje się tak przy wylewie np. - rzeczy wyglądają zupełnie inaczej. Rozmywają się. Zapewne nie mają tych samych barw, etc. 
Małe dziecko jak przychodzi na świat widzi jakoby w szarościach. Dopiero mózg sam uczy się odczytywać owe sygnały wysyłane przez przedmioty nazywane przez nas kolorami, kształtami, etc. Nie potrzeba przy tym udziału naszej świadomości. Dorosły człowiek też nieświadomie zbiera informacje (impulsy elektryczne), których mózg uczy się i klasyfikuje samoistnie, albo za pomocą sugestii z zewnątrz (manipulacja, placebo np.)

I tak wystarczy powiedzieć sobie: "nie mogę znaleźć swoich skórkowych rękawiczek" i choćby leżały przed naszymi oczami - my ich nie widzimy. Na tej zasadzie właśnie zaskakuje ludzi Derren Brown - zna on sztuczki umysłu. Znają go też dociekliwcy i eksperymentatorzy CIA. Dzięki pojęciu owych rzeczy jesteśmy w stanie stworzyć oko biogeniczne, czy widzieć za pomocą języka. 

Zawsze wyobrażałam sobie, że cyborg to maszyna z powłoką skóry - tak jak prezentowała nam to fabryka snów i marzeń Hollywood. Tymczasem to my mamy szansę  stać się cyborgami. 

Jeszcze raz się odniosę do programu Sekielskiego: Władcy Marionetek - jako, że dziwi mnie, iż telewizja publiczna - mainstreamowa wyemitowała materiał kompromitujący polityków od Tuska po Kaczyńskiego, poprzez Millera i resztę bandy, która opowiadała się za Irakiem. To Miller podjął taka decyzję jako, że wielce chciał stworzyć Polakom możliwość odbudowy okupowanego Iraku. 


W TVN tylko przytakują nowym tendencjom i ruchom społecznym z zachodu: ruch gejowski, feministyczny, eutanazja, aborcja, kontrola, monitoring, kary, odbieranie dzieci rodzicom, pedofilia u księży - mają misję, aby nagłośnić sprawy, o których mówiono i za Hitlera, ale nigdy na taką skalę. Dziś tv ma odpowiedni zasięg po to, aby problem wyolbrzymić, aby rząd mógł zastosować odpowiednie rozwiązanie. Oczywiście nie jest to rozwiązanie mądre - tylko brnięcie w dalsze kontrolowanie społeczeństwa i ograniczanie wolności człowieka.

W TVN24 jakaś zmiana. Nagle telewizja zaczęła pokazywać jak rzeczy zabrnęły daleko w Wielkiej Brytanii. I tak: INVITRO - lekarze reklamują swoje usługi zachęcając potencjalnych rodziców do zaprojektowania własnego potomstwa: kolor oczu, włosów, IQ, wyeliminowanie raka, a więc szereg manipulacji w DNA - coś, co już robi się z warzywami. Przypomnę tylko, że Hitler chciał stworzyć nadczłowieka - Aryjczyka - inteligentnego i silnego osobnika.

ABORCJA - oferuje się usługi wysysania płodu tak jak zaleczenie zęba. Trzeba czekać jednak do 3-go miesiąca ciąży - kiedy płód ma już głowę, ręce, serce... okrucieństwo! Jak mówił jeden z guru - nie pamiętam który - aby doszło do zapłodnienia potrzebny jest nie tylko plemnik i komórka jajowa, ale i świadomość! Wówczas powstaje życie i plemnik z komórką się zawiązuje. Znaczy to, że płód ma świadomość. Wiele jest poziomów świadomości i sami sobie to uzmysławiamy dorastając. Wg teorii kwantowej zwierzęta, rośliny, a nawet przedmioty świadomość taką mają. Tymbardziej posiada ją płód ludzki.

Fakt więc, że telewizja zaczęła podawać informacje bardziej rzetelne mnie dziwi. Ludzie najpewniej robią własne materiały - reportaże - i przychodzą z tym do telewizji, aby przestrzec ludzi, aby otworzyć im oczy.

Benedykt XVI: Istnieje pilna potrzeba prawdziwej politycznej władzy światowej

http://tiny.pl/hhxll
czyli
http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/encyclicals/documents/hf_ben-xvi_enc_20090629_caritas-in-veritate_pl.html

Fragment encykliki o który mi chodzi:

"67. Wobec niepowstrzymanego wzrostu wzajemnych światowych zależności odczuwa się mocno, również w świetle recesji o zasięgu światowym, (...) Pilnie potrzebna jest prawdziwa światowa władza polityczna — o której mówił już mój poprzednik, błogosławiony Jana XXIII — aby zarządzać ekonomią światową; uzdrowić gospodarki dotknięte kryzysem; zapobiec pogłębieniu się kryzysu i związanego z nim zachwiania równowagi; przeprowadzić właściwe, pełne rozbrojenie oraz zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe i pokój; zapewnić ochronę środowiska i uregulować ruchy migracyjne."

Czy potrzebny jest jakiś komentarz - chyba nie - kościół rzymski od zawsze w polityce jest graczem. Tylko chyba zapomniał, że to sam Pan Bóg osobiście, za czasów Nimroda, pomieszał ludziom języki, podzielił na narody, aby nie byli zjednoczeni.



Przedruk za M.Dlugosz

Ależ ja jestem za wejściem do strefy wolnego handlu! Tylko, że Unia Europejska nie jest taką strefą, a strefą szalejącej biurokracji, która steruje każdym hektolitrem wina i każdą toną wołowiny.
Białe jest białe, czarne jest czarne a czerwone jest wredne!
Dyktatury dzielą się na dobre i złe. Demokracja jest zawsze głupia.
Eurosocjalizm jest co prawda lepszy od socjalizmu sowieckiego, bo już nie mordują, tylko kradną.
Eurosocjalizm: mam trzy krowy; rząd każe mi zabić jedną, bo krów jest za dużo – i drugą, bo krowa sąsiada jest chora na pryszczycę.
Generalnie rzecz biorąc, ja jestem w jednej dziedzinie za równouprawnieniem, a mianowicie: żeby w małżeństwie było 50% mężczyzn i 50% kobiet.
Ja, w przeciwieństwie do księdza, jestem katolikiem.
Jak może istnieć ustrój, gdzie dwóch meneli spod budki z piwem ma dwa głosy, a profesor Uniwersytetu ma jeden głos. Trzeba być idiotą, żeby w takim ustroju żyć.
Jak wiadomo kobieta potrafi zrobić z niczego trzy rzeczy: kapelusz, sałatkę i awanturę.
Lepszych stu złodziei niż jeden socjalista.
Lewica ma jakąś obsesję na temat seksu. O niczym innym prawie nie mówi. Dawniej bredziła o prawach robotniczych i innych takich głupotach – ale dziś się zestarzała, a staruszkowie to nic, tylko o tym seksie gadają. Co prawda: z uwagi na wiek nic w tej dziedzinie nie robią – ale w gadaniu są znakomici!
(...)małpa jest znacznie lepszym wyborcą, niż socjalista. Małpa bowiem mając do wyboru A lub B głosuje losowo - a więc myli się raz na dwa razy. Natomiast socjalista myli się zawsze.
Nawet za Hitlera czy Stalina góral mógł sobie robić oscypki, jakie chciał, a dzisiaj stoi nad nim urzędnik unijny.
Nie chodzi o to, żeby zmieniać świnie przy korycie, tylko żeby im zabrać koryto.
Nie kradnij – rząd nie lubi konkurencji!
Ostrzegam: jeśli pozwolimy rządom manipulować przy języku, to jutro możemy się dowiedzieć, że „małżeństwem” jest związek mężczyzny z gruszą – co jest zresztą nawet rozsądniejsze, gdyż z tego związku mogą być owoce, czyli gruszki – podczas gdy związek dwóch homosiów żadnych owoców wydać nie może.
Panie marszałku, wysoka izbo, rząd po prostu rżnie głupa!
Robiłem taki eksperyment, jakieś 30 lat temu, że pytałem niewiasty w okolicach 20 lat, które skończyły szkołę średnią, podchodziłem na ulicy i grzecznie pytałem, co to jest logarytm. Żadna nie wiedziała, a wszystkie skończyły szkołę średnią.
Różnica między Polską, a Stanami polega jednak na tym, że oni swoich Czerwonych przechowują w rezerwatach – a my w parlamentach…
System, w którym wszyscy mają pracę, nazywa się „niewolnictwo”.
Wypowiedzmy wojnę Stanom Zjednoczonym i poddajmy się! Tym sposobem będziemy jednym ze stanów!
ZUS z pewnością jest instytucją przestępczą, ale nie można nazwać jej zorganizowaną.
Żyjemy dlatego, że nie wykonano na nas aborcji.


Tomasz Sekielski pionierem w podkopywaniu autorytetu władzy na forum publicznym. O ile w naturalność ruchu w Stanach Zjednoczonych jestem w stanie uwierzyć, o tyle w Polsce jest to chwyt sztuczny i w żadnym razie nie nowatorski. Znów powielanie, czy jak kto woli papugowanie Stanów. 


Śledzę z zainteresowaniem ten ruch i do pewnego czasu byłam jego zwolenniczką. Tak oto rodzi się nowa świadomość. Pokolenie Matrixa. Nie może przecież być nic lepszego, aniżeli wolność człowieka nieograniczanego przez niszczycielski, często zabójczy system. Jedno jest pewne - zakładając, że teorie spiskowe są prawdą nagle wydarzenia w kraju i na świecie przestają być wynikiem przypadków, a celowym i świadomym działaniem. Nagle elementy układanki, które nigdy do siebie nie przystawały zaczynają pasować. Innymi słowy dostrzegamy każdy ruch na szachownicy doprowadzający do szach-matu. Wiadomo, że to szach mat jest istotny, a drogi do niego wszelakie.

Dalej wyjaśniając - jeżeli człowiek zaczyna dostrzegać fałsz istniejącego świata (Matrix) i wiążący się z tym kryzys wartości w końcu odwraca od tego głowę w kierunku duchowości. Innymi słowy - zaczyna szukać sensu i ratunku w Bogu. Jeżeli sprawy doczesne nie tylko nie mają sensu, ale są fałszem - należy więc szukać odpowiedzi w duchowości. Można wówczas dostrzec złe siły zwane Szatanem - posługujące się ludźmi do wprowadzania zamętu. Można dostrzec i dobre, kiedy ludzie nie zważając na to, jak system odbiera im ojcowiznę (ojczyznę, ziemię, tradycję) gotowi są walczyć z ustrojem ryzykując wszystko, co jest fałszem, a co rzekomo daje człowiekowi bezpieczeństwo. System i ludzie mu oddani najbardziej nie lubią tych, którzy są w stanie walczyć do końca - nie tracąc człowieczeństwa. Jak działa człowiek (determinizm?) zapewne zostało już rozpracowane przez CIA. Doprowadzając więc do kryzysu ekonomicznego można zaproponować nowe rozwiązanie - nowy system. Doprowadzając do kryzysu wartości można zaproponować nową religię.

Wyhamowałam jednak przy owych programach budzących świadomość ludzi. Zaczęło się od "Roku 1984", nawet od "Nowego Wspaniałego Świata" Huxleya, ale przybrało na sile z Matrixem. Wytwórnia marzeń - Hollywood otwiera nam umysły nadając nowy kierunek światu. Potem pojawiają się aktywiści i filozofia zaczyna wcielać się w rzeczywistość. Do tej pory byliśmy świadkami wcielania idei XIX-wiecznych, być może, że rodzi się dla świata nowa filozofia i nowa świadomość, gdzie z religią w parze idzie nauka - rzeczywistość kwantowa, frakcje, drgania i częstotliwość materii, materia świadoma i poziomy świadomości, energia, manifestacja. Być może to jest koniec starego świata i początek nowej cywilizacji z rokiem 2012. Bo jak podaje nauka - zmienia się pole magnetyczne ziemi i coraz więcej istnień ludzkich budzi się z uśpienia dostrzegając fałsz, którego przyszło nam doświadczać. Jak widać na przykładzie Matrixa I - pobudka zaczyna się od kryzysu w świecie wartości świata zachodniego, a II i III prowadzi nas przez świat wartości wschodnich, które wyjaśniają nam duchowo świat techniki i te wartości uświadamiają bohatera.

Czy ludzie wierzący w rzeczywistość obecną, zwłaszcza ci u władzy zgodzą się bez walki oddać rząd dusz? Einstein mówił, że rewolucja dzieje się w naszych umysłach. Być może, że nie trzeba będzie doprowadzać do akcji zbrojnej. W końcu nawet socjalistom udawało się to przez 70 lat, a wszystko dzięki wynalazkowi mediów i telewizji. Wystarczy odpowiednio ludzi zaprogramować, aby byli posłuszni systemowi i wierzyli w jego porządek i prawo.

Dlaczego nagle w Polsce pojawia się taki dokument - na wzór owych amerykańskich, które znajdziesz na tej stronie. Czyżby Sekielskiego tchnęło sumienie i walczy o prawdę, czy może dostał pozwolenie od góry, że i w Polsce należy budzić ludzi z letargu. Dlaczego mainstream media pozwalają na emisję? Czyżby dziennikarze mieli dosyć bycia dziwkami polityków? Czyżby miały te działania doprowadzić do rebelii? Tak kończy się Matrix. Czy historia zmienia kierunek, bo coraz więcej ludzi uwierzyło w Matrixa i wierzy takim programom jak ten Sekielskiego, Davida Icke'a czy Michaela Moore'a? Jak powiedziała wyrocznia w Matrixie - "czy zbiłbyś ów wazon, gdybym nic wcześniej nie wspomniała". Nic nie jest przypadkowe - a raczej wszystko jest kontynuacją świadomą: przyczyna - skutek. Mówi się o wiedzy tajemnej i być może, że istnieją takowi, którzy tajniki jej posiadają i kreują rzeczywistość puszczając w ruch pewne mechanizmy i szerzą się one w świadomości całej ludzkości potwierdzając ową rzeczywistość. Media tylko bezmyślnie przekazują. 

Kim jest Lis?

Oto foto:


Materiał filmowy wyjaśnia: Tomasz Lis o baranach oglądających


Dzisiejszy tekst zamieszczamy z miesięcznym opóźnieniem, by jak mówi przysłowie, lepiej późno niż wcale mogli Państwo zapoznać się z informacjami dotyczącymi tematu może nie do końca związanego z orwellizacją, bo skierowanego raczej do miłośników tak wyśmiewanych "spiskowych teorii".

Dwa miesiące temu świat obiegła wiadomość o tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemi na Haiti. Pisano o setkach tysięcy ofiar, zaginionych, ludzi bez dachu nad głową.
Dziś, jak można się domyślać, temat ten praktycznie zniknął już z pierwszych stron gazet, ofiary trzęsienia ziemi nie stanowią już medialnej atrakcji.

Nie, nie będziemy dziś poruszać humanitarnych aspektów tragedii, która dotknęła mieszkańców nawiedzonego trzęsieniem ziemi regionu, czy też szybkości przemijania dziennikarskich sensacji. Nie będziemy też rozwodzić się nad okresem czasu po jakim współczesny widz nudzi się pokazywanymi na ekranie obrazkami.

Zastanowił nas trochę inny aspekt wydarzeń sprzed dwóch miesięcy.

Zapewne i do Państwa dotarła wiadomość o tym co napisały po trzęsieniu ziemi media w Wenezueli. Tym, którzy nie interesowali się tematem przypomnimy w skrócie o co chodzi.

2010-01-22 Wprost.pl powołując się na Gazetę Wyborczą umieściło w dziale informacji ze świata następującą notkę:
"Prezydent Wenezueli Hugo Chavez uważa, że amerykańska armia testująca nowe rodzaje broni jest odpowiedzialna za trzęsienie ziemi na Haiti. Chavez oskarża Pentagon również za wywoływanie susz, powodzi i obarcza go odpowiedzialnością za globalne ocieplenie."

Sięgając do źródła tej informacji w Polsce, dowiadujemy się dalej, iż w Wenezueli:
"Dziennikarze i zapraszani do telewizyjnych studiów eksperci za każdym razem powołują się na bliżej niesprecyzowane "raporty Północnej Floty Federacji Rosyjskiej", które Wenezuela jako bratni kraj otrzymała niedawno w największym zaufaniu.

Wynikać ma z nich jednoznacznie, że tragiczne trzęsienie ziemi na Haiti zostało szczegółowo zaplanowane przez USA w ramach rozpoczętych już w latach 70. badań nad tzw. bronią sejsmiczną. Ma to być część tajnego programu HAARP, który poza bronią sejsmiczną - twierdzą media populistycznego prezydenta Hugo Chaveza publicznie mówiącego o swej nienawiści do Ameryki - obejmuje też wywoływanie anomalii klimatycznych na całym globie."

Naszą uwagę zwrócił niesamowicie przenikliwy komentarz pod tekstem na stronie wprost.pl, który brzmiał następująco:
"Spiskowa teoria a'la kacza banda
~wyborca 1968 r. 2010-01-22 12:37 z IP 169.142.127.*"

Tak właśnie polski wyborca skomentował ten artykuł.  Poza przesłankami: pierwszą, która dobitnie ukazuje przyczynę poziomu politycznego idiotyzmu jaki panoszy się obecnie w państwach demokratycznych opartych na powszechnych wyborach; drugą, która bezpośrednio potwierdza, że wiek niekoniecznie musi iść w parze z mądrością; komentarz ten zmotywował nas do dalszych poszukiwań na temat "spiskowej" strony tego co wydarzyło się na Haiti.

Nauczeni lekcją historii, że nie powinno się wierzyć wszelkiej maści prezydentom Kwaśniewskim, premierom Millerom, posłom Kaliszom, posłankom Senyszyn oraz innym wyznawcom zbrodniczej doktryny socjalizmu (podobno około 100 milionów ofiar na całym świecie i wciąż zabija), nie uwierzylibyśmy na słowo także prezydentowi Hugo Chavez'owi. Tacy jak On lubią straszyć imperialistycznym wrogiem, który zwyczajowo czai się wszędzie. W odróżnieniu od krajów "demokratycznych", Hugo Chavez nie może straszyć obywateli terroryzmem, wysadzać budynków za pomocą samolotów, detonować bomb w metrze itd., bo pokazywałoby to, że wspaniały socjalistyczny rząd utracił kontrolę nad Państwem, co oczywiście mogłoby dać niektórym do myślenia i zachęcić do próby zmiany cudownego ustroju dążącego nieustannie do równej i powszechnej szczęśliwości, na jakiś inny i gorszy, do czego władza dopuścić nie może dla dobra narodu oczywiście.
Socjalistyczna władza przedstawia więc wroga w pozycji zewnętrznej. Wróg nie jest w stanie znacznie zagrozić bezdyskusyjnej nadrzędności socjalizmu, jedynie od czasu do czas mącąc, niszcząc i plugawiąc czerwone wartości, opóźnia nadejście ogólnej i równej szczęśliwości, co przy okazji usprawiedliwić ma powszechne niedostatki i ogólnie panujące dziadostwo i nędzę.
Pisząc w skrócie, tacy jak Chavez straszyli kiedyś ciemny lud stonką ziemniaczaną zrzucaną przez Amerykanów. Nie zdziwilibyśmy się więc, że dziś straszą techniką wojenną wywołującą trzęsienia ziemi na zawołanie.

Ponieważ Chavez powoływał się na: "niesprecyzowane raporty Północnej Floty Federacji Rosyjskiej", dlatego poszukiwania rozpoczęliśmy od portali rosyjskich.

I rzeczywiście, w anglojęzycznej wersji strony rosyjskiej "Prawdy" znajduje się artykuł zatytułowany: "Amerykanie wywołali trzęsienie ziemi na Haiti?"

Czytamy w nim, że "Rosyjska Flota Północna wskazuje, iż oczywistym jest, że trzęsienie ziemi, które zdewastowało Haiti, było rezultatem testu jakiego za pomocą broni wywołującej trzęsienia ziemi dokonała marynarka wojenna USA. Dodatkowo przedstawiono diagram bezpośredniego następstwa w związku z doniesieniami o innych trzęsieniach ziemi w Wenezueli i Hondurasie, których epicentrum miały miejsce na takiej samej głębokości."

Artykuł opisuje również, iż: "Do końca lat 70-tych zeszłego stulecia, amerykanie dokonali sporych postępów w dziedzinie broni wywołującej trzęsienia ziemi i, wg. owych raportów, obecnie używają sprzętu wykorzystującego techniki impulsu, plazmy i techniki elektromagnetycznej Tesli, oraz technologii dźwiękowej w połączeniu z "falą uderzeniową bomb".

Raport porównuje także wyniki stosowania obu tych broni. Gdy test broni na Pacyfiku spowodował trzęsienie ziemi o sile 6.5 w skali Richtera w okolicach miasta Eureka w Kalifornii nie powodując żadnych ofiar w ludziach, to test na Karaibach spowodował śmierć co najmniej 140 tysięcy ludzi.

Wg. raportu jest bardziej niż prawdopodobne, że marynarka wojenna USA posiadała pełną wiedzę na temat katastrofalnych zniszczeń jakie ów test mógł wywołać na Haiti, w związku z czym wcześniej umieściły na wyspie dowódcę Południowych Siły (USSOUTHCOM), generała broni P.K. Keen'a, by jeśli zajdzie taka potrzeba, nadzorował działania związane z udzielanie pomocy.

Odnoście ostatecznych wyników testu tych broni, raport ostrzega, że USA planuje zniszczyć Iran za pomocą serii trzęsień ziemi, zaprojektowanych tak, by odsunąć od władzy obecny islamski reżim. Według raportu, system testowany przez USA (projekt HAARP) może także wywoływać anomalie klimatu powodujące powodzie, susze i huragany.

Według innego raportu istnieją dowody, które wskazują, iż trzęsienie ziemi w Sichuan w Chinach, które miało miejsce 12 maja 2008 roku i miało siłę 7.8 w skali Richtera, także zostało wywołane przez radiowe częstotliwości HAARP. Można zaobserwować, iż istnieje związek pomiędzy aktywnością sejsmiczną oraz jonosferą, poprzez kontrolę radiowych częstotliwości wywołanych polem siły, które wytwarza HAARP.
...
Niedługo po trzęsieniu ziemi, Pentagon oznajmił, iż pływający szpital, USS Comfort, który przebywał w doku w Baltimore, wypłynął na Haiti, pomimo faktu, iż dotrze tam dopiero po upływie kilku dni. Admirał marynarki wojennej USA, Mike Mullen z dowództwa oznajmił, że siły zbrojne USA przygotowywały działania w sytuacji kryzysowej na terenie objętym klęską.

Generał Douglas Fraser, dowódca USSSOUTHCOM powiedział, że jednostki Straży Przybrzeżnej i Marynarki Wojennej z regionu zostały wysłane by zaoferować pomoc nawet jeśli posiadały ograniczone środki i helikoptery."


Tyle napisano w rosyjskiej "Prawdzie". Czy można wierzyć tym informacjom?

Na pierwszy rzut oka trochę naciągane wydają nam się owe bliżej nieokreślone "techniki impulsu, plazmy i techniki elektromagnetyczne Tesli", które  brzmią jak fragment dialogu z filmu science fiction klasy B, ale już wywołanie fali uderzeniowej za pomocą fali akustycznej lub detonacji bomby jest całkowicie realne. Wydaje nam się jednak, że aby w taki sposób wywołać na zamówienie trzęsienie ziemi, które potrafiłoby zrównać z ziemią miasto, wymagana byłaby naprawdę ogromna ilość energii.

Z drugiej jednak strony wiemy, bo istnieją na to dowody, że w krajach takich jak USA, gdzie olbrzymia część budżetu trafia w ręce armii, to co cywilom wydaje się nadal jedynie rozważaniem w sferze teoretycznej, w wojskowych laboratoriach nabiera całkiem realnych kształtów. Armia zaś ma to do siebie, że muszą upłynąć dziesiątki lat, zanim panowie w mundurach przestaną zaprzeczać istnieniu swoich nowatorskich "zabawek".

Czy więc możliwe jest, że istnieje dziś technika pozwalająca na działania, jakie opisała rosyjska gazeta?

Wydaje nam się, iż wychodząc nawet z założenia, że w artykule tym napisano naukowe bzdury odnośnie techniki (przynajmniej częściowo) za pomocą której Amerykanie zdalnie trzęśliby ziemią, to nie da się wykluczać, iż poziom współczesnej technologii pozwala na przeprowadzanie pewnych testów o których mowa w artykule.

Skąd takie przekonanie?
Oto kilka cytatów z pracy badawczej opublikowanej w 1996 roku przez siedmiu całkiem poważnych wojskowych naukowców, których raczej trudno będzie zaliczyć do oszołomów.

Strona VII:
"Obecne technologie, które dojrzeją w przeciągu następnych 30 lat, każdemu posiadającemu odpowiednie środki, będą oferować możliwość modyfikacji wzorców pogodowych i efektów im towarzyszących co najmniej na lokalną skalę."
...
"W Stanach Zjednoczonych modyfikacje pogody najprawdopodobniej staną się częścią polityki narodowego bezpieczeństwa o zastosowaniu wewnętrznym jak i międzynarodowym."

Autorzy pracy opisują wymyślony scenariusz wydarzeń z roku 2025, w którym siły zbrojne USA walczą z południowoamerykańskim kartelem narkotykowym. Jak na prawdziwy kartel przystało, jest doskonale wyposażony w rosyjskie i chińskie myśliwce i posiadając liczebną przewagę w regionie udaremnia wszelkie ataki na należącą do niego produkcyjną infrastrukturę.

Co więc robią siły amerykańskie? Tworzą chmury, z których rozpętują burzę zdecydowanie osłabiającą obronne zdolności myśliwców wroga, eliminując jego przewagę w szybkim rozpoznawaniu celów za pomocą radarów i systemów namierzania poprzez podgrzewanie mikrofalami. W tym samym czasie w innym regionie automatycznie, bezzałogowe sondy latające rozpylają środki chmurotwórcze, które powodują powstanie tarczy z chmur pierzastych, w rezultacie czego uniemożliwia się wrogie rozpoznanie wizualne i w podczerwieni. Wszystko to monitorowane jest w czasie rzeczywistym.

Autorzy scenariusza kończą go następującym zdaniem.
"Taki scenariusz może wydawać się bardzo naciągany, jednak do roku 2025 jest w zasięgu naszych możliwości."

Przypomnijmy, że pracę, która znajduje się do dziś w bibliotece należącego do Uniwersytetu AIR, będącego "Intelektualnym i przewodnim centrum Powietrznych Sił Zbrojnych" opublikowano w roku 1996. Znaleźć ją można wśród papierów o programie wojen gwiezdnych, systemie obronnych rakiet balistycznych dla Europy, papierów na temat systemów wczesnego ostrzegania itp., całkiem poważnych tematów.

Praca z 96 roku zawiera kilka zapewne bliżej nieznanych opinii publicznej faktów historycznych.
"W roku 1957 prezydencka Komisja Doradcza ds. Kontroli Pogody (tak, zgadza się, już w 1957), bardzo wyraźnie zwraca uwagę na potencjał zawarty w modyfikacji pogody ostrzegając jednocześnie w swym raporcie, że mógłby się on stać bronią ważniejszą niż bomba atomowa.
Jednakże od roku 1947 kontrowersje powstałe w związku z możliwymi konsekwencjami prawnymi, jakie wynikłyby z zamierzonych zmian dokonany na systemach wielkich wichur oznaczały, że tylko niewielkie przyszłe eksperymenty mogłyby być prowadzone na sztormach zdolnych dotrzeć do lądów. W roku 1977 Zgromadzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych przyjęło uchwałę zabraniającą wrogiego użycia technik modyfikujących środowisko. Powstała "Convention on the
Prohibition of Military or Any Other Hostile Use of Environmental Modification Technique
(ENMOD)” (Uchwała o Zakazie Militarnego oraz Wszelkiego Innego Wrogiego Użycia Technik Modyfikacji Środowiska) zobowiązywała sygnotariuszy do powstrzymywania się od wszelkich militarnych lub innych wrogich zastosowań modyfikacji pogody, które mogłyby powodować szerokie, długotrwałe lub dotkliwe efekty. O ile nie wstrzymało to całkowicie badań nad modyfikacją pogody, jednak znacznie zahamowało tempo rozwoju związanych z tym technologii, powodując skupienie się badaczy na działalności ograniczającej zamiast na działaniach intensyfikujących."

Poczuliśmy prawdziwą ulgę, że dzięki uchwale ONZ naukowcy nie pracują nad stworzeniem burzy, która zmiotłaby życie z całego kontynentu. Zamiast tego opracowują pewnie małe sztormy zmiatające jedynie małe miasteczka i wsie pełne terrorystów. I całe szczęście.

No, ale gdzie tu mowa a trzęsieniach ziemi? W cytowanej pracy stworzonej na Uniwersytecie Sił Powietrznych USA nikt o nich nie wspomina. Chcieliśmy jedynie przedstawić dowód na to, że sprawy, które większość mieszkańców globu potraktowałaby jako filmowe wymysły, kilka lub kilkanaście lat temu były całkiem na serio przedmiotem zainteresowania wojska.

Wróćmy więc do trzęsień ziemi.
Na stronie internetowej Amerykańskiej Federacji Naukowców (The Federation of American Scientists (FAS)), która została założona w 1945 roku przez naukowców pracujących nad projektem Manhattan (stworzenie pierwszej bomby atomowej), można znaleźć zapis z pewnej konferencji, która odbyła się 28 kwietnia 1997 roku i dotyczyła terroryzmu, broni masowego rażenia oraz amerykańskiej strategii.

Oto w jaki sposób na temat przygotowania władz na wydarzenia takie jak seria fałszywych alarmów bombowych z 97 roku, która sparaliżowała przez tydzień biznes w Washingtonie, o czym możemy dowiedzieć się dziś z archiwów The Washington Post, odpowiedział Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych William Sebastian Cohen pełniący tę funkcję za czasów kadencji Billa Clintona:
"Wskazuje to na naturę zagrożenia. Okazało się, że w zaistniałych okolicznościach były to fałszywe alarmy. Jednak, jak nauczyliśmy się w środowisku wywiadowczym, mieliśmy do czynienia z czymś nazywanym... i mamy tu James'a Woolsey'a, który być może nawet wypowie się w kwestii urujonych szpiegów. Zwykły strach, że istnieje taki szpieg w agencji, może wyzwolić łańcuch reakcji i polowanie, które może sparaliżować agencję na całe tygodnie, miesiące a nawet lata. To samo jest prawdą w odniesieniu do fałszywego strachu przed niebezpieczeństwami użycia jakiegoś rodzaju broni chemicznej lub biologicznej. Istnieją na przykład raporty, że niektóre kraje próbują konstruować coś jak wirus Ebola i to byłby co najmniej bardzo groźnym fenomen. Alvin Toeffler napisał o tym, że niektórzy naukowcy w ich laboratoriach próbują wynaleźć typy patogenów, które są specyficzne dla konkretnych grup etnicznych, więc mogłyby wyeliminować jedynie konkretne etniczne grupy lub rasy; inni projektują jakiś rodzaj inżynierii, jakiś rodzaj insektów, które niszczyłyby konkretny rodzaj zbóż. Jeszcze inni zaangażowani są nawet w rodzaj eko-terroryzmu, dzięki któremu mogą zmieniać klimat, wywoływać trzęsienia ziemi, zdalnie powodować wybuchy wulkanów dzięki zastosowaniu fal elektromagnetycznych.

Więc, gdzieś tam jest wiele błyskotliwych umysłów, które pracują szukając sposobów w jaki mogą siać spustoszenie wśród narodów. To jest naprawdę i z tego właśnie powodu musimy wzmóc nasze starania i dlatego jest to aż tak ważne."


Oto i oczekiwane trzęsienia ziemi. Rok 1997, a panu Sekretarzowi Obrony przy okazji odpowiedzi na mało istotne pytanie wymsknęło się to i owo.

Jeśli w 97 roku należało zintensyfikować wysiłki w opisywanych dziedzinach, a Sekretarz obrony stwierdził, że inni pracują i mogą dokonywać ataków tego typu (Cohen użył czasu teraźniejszego), to jak bardzo zaawansowane są działania 13 lat później, po wydarzeniach 9/11, zamachach bombowych w Londynie, wojnie z terrorem w Iraku i kilku innych miejscach na ziemi, zdalnych atakach w Pakistanie dokonywanych za pomocą bezzałogowych sond latających? Jak Państwo myślą? Jak zaawansowanie musiałyby być badania nad takimi technologiami w czasie, kiedy oficjele mocarstwa wydającego krocie na zbrojenia i wynalazki militarne zaczęli przyznawać się publicznie do istnienia tematu?

Można oczywiście przyjąć, że Sekretarz Obrony miał na myśli nieogolonych facetów w turbanach, którzy mieszkając w jaskiniach powodują globalne alteracje klimatu, śmiertelnie amerykańskiemu społeczeństwu zagrażając cieplarnianym metanem emitowanym przez wypasione na pustynnych trawkach i korzonkach kozy. W telewizji pewnie by przeszło i widzowie pokiwaliby tylko w uznaniu głowami. My nie dajemy wiary takim interpretacjom.

Każdy rozsądnie myślący człowiek przyzna jednak, że to nawet zabawne, iż z jednej strony Amerykanie przyznawaliby, że technologie wywoływania zmian pogodowych, trzęsień ziemi itp., posiadają tzw. terroryści, a z drugiej strony zaprzeczaliby jakoby sami mieli do nich dostęp.

Czy istnieją jakieś przesłanki, że z tragedią na Haiti mieli cokolwiek wspólnego Amerykanie?
Jeśli w tym momencie oczekują Państwo od nas podania odnośnika do podpisanego ręką Obamy dokumentu, w którym będzie napisane, że wydaje on rozkaz użycia broni sejsmicznej, czy jak by ją tam nazywać, w celu zniszczenia stolicy Haiti, to poważnie przeceniają Państwo nasze możliwości. Jednak czytelnicy odwiedzający nas od dłuższego czasu pamiętają być może teksty na temat ataków terrorystycznych i jak zwykliśmy to nazywać "niezwykłego zbiegania się okoliczności" często towarzyszących takim incydentom.
A to nie działające kamery izraelskich firm ochroniarskich, które akurat przypadkiem nie zarejestrowały zamachowców na stacjach metra w Londynie. A to całkiem przypadkiem w dokładnie tym czasie, gdy miały miejsce londyńskie zamachy prowadzono "ćwiczenia", których scenariuszem były ataki bomowe na dokładnie tych samych stacjach na których wybuchły prawdziwe bomby.
Ćwiczenia przeprowadzano 11 września 2001 roku (kto nie słyszał, niech poszuka informacji o ćwiczeniach "Vigilant Guardian"), w których scenariuszu był atak terrorystyczny poprzez porwanie samolotu pasażerskiego.
Takie właśnie cudowne zbieganie się okoliczności mamy na myśli. Że niby tam gdzie coś porabia, symuluje lub ćwiczy armia, policja czy  firmy powiązane z Mosadem, tam przebiegli, wypasający śmiercionośne kozy terroryści z pustynnych jaskiń podkładają bombę, kontrolowanie wyburzając budynki, metro czy dokonując innego aktu znanego nam z telewizji terroryzmu.

Nie bardzo wiemy z czego wynikają takie potknięcia projektantów "terroryzmu". Najbardziej jednak prawdopodobne jest to, że tzw. władza (ta prawdziwa, a nie animowane marionetki jak np. prezydent Obama) dobrze zdaje sobie sprawę, że większości ludzi wszystko to zwyczajnie mało obchodzi. Że mając do wyboru albo tysięczny odcinek kolejnej wariacji "M jak Mdłości", albo szukanie przesłanek i "łamanie głowy", że coś jest nie tak z okolicznościami towarzyszącymi trzęsieniu ziemi w jakimś odległym kraiku, wybiorą to pierwsze.

Co wydarzyło się tym razem?
Oto co udało nam się znaleźć i bardzo byśmy chcieli, by ktoś racjonalnie wyjaśni zbieżność dających nam do myślenia przypadków.

Internetowe wydanie magazynu skierowanego do urzędników państwowych zatrudnionych w przeróżnych agencjach USA, Government Executive z 15 stycznia 2010 informuje o tym, że Agencja Obronnych Systemów Informacyjnych (Defense Information Systems Agency - DISA), należąca do Departamentu Obrony USA (United States Department of Defense), jedna z agencji wspomagania walki, której celem jest zapewnienie komunikacji w czasie rzeczywistym oraz niezbędnej technologii informacyjnej Prezydentowi, Vice Prezydentowi, Sekretarzowi Obrony, służbie wojskowej i dowództwu na polu walki, użyła swoich systemów online do koordynacji pomocy na Haiti.

Govornment Executive powołuje się na inny portal tego typu, NEXTGov.com, który "w niezwykły sposób udostępnia z pierwszej ręki managerom federalnym najnowsze informacje na temat najlepszych praktyk rządu i rozwiązań branżowych."
Czytamy tam, że:
"W poniedziałek (trzęsienie ziemi miało miejsce we wtorek - przyp tłumacza.) Jean Demay, pracujący w DISA manager techniczny odpowiedzialny za projekt Międzynarodowej Współpracy przy Wymianie Informacji (Transnational Information Sharing Cooperation project), akurat był w kwaterze głównej Południowych Siły (USSOUTHCOM) w Miami na Florydzie, gdzie przygotowywał system do testu wg. scenariusza, który zakładał nadzór pomocy na Haiti po przejściu huraganu. Po trzęsieniu ziemi, które nastąpiło we wtorek, Demay powiedział, że SOUTHCOM zdecydował na przejście do prawdziwej akcji na żywo. We środę, dla każdej organizacji chcącej wspomóc Haiti, DISA uruchomiła "All Partners Access Network", wspomaganą przez projekt "Transnational Information Sharing Cooperation".

Projekt wymiany informacji rozwijany był z poparciem SOUTHCOM oraz Departamentu Obrony Sił Europejskich, przez okres ostatnich trzech lat. System został zaprojektowany, by ułatwiać wielostronną kolaborację pomiędzy federalnymi i nierządowymi agencjami."
...
Jon Anderson, rzecznik prasowy DISA, oświadczył, że agencja zapewnia 10 megabitów przepustowości dla zaangażowanych w operacje na Haiti jednostek marynarki wojennej, piechoty morskiej oraz sił powietrznych.
...
Należący do Dowództwa Połączonych Sił  Joint Communications Support Element (Element Wpomagania Połączonej Komunikacji), rozmieścił dwie grupy zaopatrzone w systemy satelitarne i telefony VoIP (telefonia internetowa - przyp. tłumacza), by wspomagać SOUTCOM w Port-au-Prince później we środę. Pełne funkcjonowanie systemów było "kwestią godzin", powiedział Szef JCSE, Chris Wilson.
...
Wilson oznajmił także, iż JCSE była w stanie dostarczyć swój sprzęt na Haiti szybko, ponieważ systemy były już załadowane na paletach transportowych w Miami na Florydzie, przygotowane do ćwiczeń, które zostały przerwane.
...
Federalna Administracja Lotnicza ostrzegła w oświadczeniu z 15 stycznia 2010,  że "z powodu ograniczonej dostępności przestrzeni wyładunkowej w porcie lotniczym w Port-au-Prince, Haitańczycy nie przyjmą żadnych samolotów w ich przestrzeni powietrznej. Przypomina się także operatorom lotniczym, że na lotnisku nie ma paliwa."

Pogrubioną czcionką podkreśliliśmy "niebywałe zbieganie się okoliczności", ale na tym nie koniec.

Wzruszającą historię zamieścił AirForceTimes, "internetowe źródło wszystkiego o siłach powietrznych USA", który "zapewnia członkom armii amerykańskiej i ich rodzinom niezależnie, wysokiej klasy dziennikarstwo, które wpływa na ich życie". Czyli wojskowi piszą dla wojskowych. A zatem mamy przed sobą informacje z pierwszej ręki.

Artykuł opisuje smutną sytuację rodziny, której mąż i ojciec, Major Ken Bourland uwięziony został pod zgliszczami hotelu Montana w Port-au-Prince, który w czasie trzęsienia został praktycznie zrównany z ziemią:

"Bourland, pilot wojskowego transportowego helikoptera UH-1, pełnił służbę w biurze SOUTCOM w Miami.
Na Haiti przyleciał z Republiki Dominikany rano, w dzień trzęsienia ziemi (trzęsienie ziemi miało miejsce o godzinie 17:00 - przyp. tłum.), razem z generałem broni Ken'em Keen, dyrektorem SOUTCOM.
...
Bourland był na drugim piętrze hotelu. Przygotowywał się do wyjścia na obiad w ambasadzie USA, w momencie kiedy nastąpiło trzęsienie, mówi Peggy Bourland. Powiedziano jej, że inny pilot, który podróżował z generałem Keen'em poszedł do pokoju jej męża, by pożyczyć marynarkę do  wyjścia na obiad.

Pilot, którego imienia Peggy Bourland nie pamiętała, był jednym z pięciu innym członków SOUTCOM, podróżujących z Keen'em and Bourland'em. Całej piątce, która także zatrzymała się w hotelu, udało się uciec. Keen, który w czasie trzęsienia znajdował się poza hotelem, obecnie zajmuje się nadzorem amerykańskiej pomocy wojskowej, jako dowódca Joint Task Force Haiti (Sił Sprzymierzonych Haiti)."


A to jeszcze nie wszystko w temacie niesamowitego zbiegania się zadziwiających okoliczności.

Kilka tygodni przed trzęsieniem ziemi Królewska Marynarka Wojenna Wielkiej Brytanii opuściła te wody, czego zazwyczaj nie robiła. Zazwyczaj, tzn., nie robiła tego od XVII wieku!
Jak czytamy w The Times z 20 stycznia 2010"Wg. źródeł powiązanych z marynarką wojenną, nieopublikowane cięcia budżetowe bez wątpienia ujawniły się tym, że po raz pierwszy od XVII wieku Królewska Marynarka miała znaczącą przerwę w zabezpieczaniu Karaibów.
Siły na które zazwyczaj składają się rozmieszczony na wodach Karaibów statek pomocniczy Królewskiej Marynarki oraz fregata, mają na celu wspomaganie zamorskich terytoriów Brytyjskich. Szczególnie od maja do grudnia, w czasie występowania huraganów oraz w celu pomocy brytyjskiej antynarkotykowej roli w regionie.
...
Brytyjskie Ministerstwo Obrony wystosowało następujące oświadczenie: "Królewska Marynarka Wojenna nadal utrzymuje swą obecność na morzu w regionie karaibskim, by wzmocnić zamorskie terytoria. Zadanie to jest obowiązkowe w czasie sezonu huraganowego, kiedy nasze zasoby mogą być najbardziej potrzebne, tzn. od 1 czerwca do 30 listopada.

W tym roku, z powodu pakietu działań oszczędnościowych, by umożliwić Ministerstwu Obrony pozostanie w ramach wyznaczonego budżetu, ochrona poza okresem występowania huraganów została chwilowo odwołana."


Na tym zbiegu okoliczności sprawa przedziwnych przypadków i tak się nie kończy. Zauważyło to również kilka innych osób, m.in. francuski minister. Wiadomo jak bardzo Francja "kocha się" z USA, więc czasami dzięki tej  "miłości" można się z reakcji Francuzów dowiedzieć nieco więcej na różne tematy.
18 stycznia The Telegraph: "Narody Zjednoczone muszą przeprowadzić śledztwo i wyjaśnić dominującą rolę USA w spustoszonym trzęsieniem ziemi Haiti, powiedział w poniedziałek francuski minister twierdząc, że międzynarodowe wysiłki powinny dotyczyć pomocy Haiti a nie jego okupacji.

Siły zbrojne USA w zeszłym tygodniu zawróciły francuski samolot, na pokładzie którego znajdował się szpital polowy. Wywołało skargę francuskiego Ministra do spraw Współpracy Alain'a Joyandet'a.

Francuski Minister Spraw Zagranicznych Bernard Kouchner ostrzegał rządy i grupy pomocy, by nie kłóciły się w czasie prób udzielania pomocy Haiti.

"ludzie zawsze chcą, by to ich samolot... wylądował, powiedział Kouchner w poniedziałek. "(Ale) przecież ważny jest los Haitańczyków"

Jednak Joyandet nalegał.
"Tu chodzi o pomoc Haiti, nie o okupację Haiti" mówił Joyandet w Brukseli na spotkaniu UE w sprawie Haiti"
...
"Armia USA kontroluje lotnisko Port-au-Prince i jedyny funkcjonujący pas startowy za pomocą którego odbywają się operacje dostarczania pomocy.

Amerykańska Sekretarz Stanu Hillary Clinton powiedziała w niedzielę, że rząd amerykański nie miał intencji przejęcia władzy na Haiti. "Pracujemy by ich wspomóc nie by ich zastąpić, stwierdziła."


Na stronie organizacji "Lekarze bez Granic" (Medicins Sans Frontieres) w oświadczeniu prasowym z dnia 19 stycznia możemy przeczytać, że w rzeczywistości: "Od 14 stycznia 5 samolotów transportowych organizacji "Lekarzy Bez Granic" nie dostało pozwolenia na lądowanie i musiało lądować w Republice Dominikany. Samoloty te przewoziły na pokładzie 85 ton lekarstw i sprzętu medycznego."

Z oświadczenia dowiadujemy się także, iż kolejne dwa samoloty wiozące 26 pracowników organizacji "Lekarze bez Granic" zostało zawróconych na Dominikanę. Organizacji zezwolono na lądowanie pięciu samolotów, które w sumie dostarczyły 135 ton potrzebnego sprzętu. Potrzeba kolejnych 195 ton dostaw medycznych by organizacja mogła kontynuować niesienie pomocy w zniszczonej stoli Haiti.

Warto zwrócić uwagę na cytowaną w oświadczeniu wypowiedź koordynator medycznej dla szpitala Choscal Rosy Crestini:
"To jak pracować w czasie wojny. Nie mamy więcej morfiny by kontrolować ból pacjentów. Nie możemy zaakceptować tego, by zawracano samoloty z ratującymi życie dostawami medycznymi i medycznym sprzętem gdy nasi pacjenci umierają. Priorytet musi być dany dostawom medycznym..."

Skoro w rejonie ogarniętym klęską żywiołową priorytetu w dostawach nie mają lekarze ani sprzęt medyczny, to ciekawi nas oczywiście co taki priorytet ma. Czego innego Haitańczycy potrzebują bardziej niż ratujących życie lekarzy, medykamentów i sprzętu?

Udało nam się znaleźć kilka dodatkowych informacji z najwiarygodniejszych z możliwych źródeł. Może one rzucą nieco światła na to co miała na myśli Rosa Crestini.

Serwis prasowy Amerykańskich Sił Zbrojnych (American Forces Press Service), 14 stycznia 2010 wspomina, że jednostka Marines przygotowuje się na działanie na Haiti:
"Około 2000 piechoty morskiej przygotowuje się do rozmieszczenia, by zapewnić pomoc w zniszczonym trzęsieniem ziemi Haiti. Piechota zacznie załadunek sprzętu na trzy statki USS Bataan, USS Carter Hall oraz USS Fort McHenry."

A więc Haitańczycy potrzebują więcej ludzi w amerykańskich mundurach i z karabinami. Idąc tym tropem, wg. oficjalnych informacji jakie udało nam się znaleźć, na Haiti pojawiły się:
- USS Bataan - okręt desantowy;

- 2000 piechoty z 22 Jednostki Sił Ekspedycyjnych Piechoty Morskiej;

- żołnierze 82 lotniczej dywizji Amii USA (ponad 900 żołnierzy);

- lotniskowiec USS Carl Vinson i uzupełniające statki pomocnicze;

- pływajacy szpital USNS Comfort;

- kilka statków oraz helikopterów straży przybrzeżnej USA;

- USS Normandy - krążownik wyposażony w naprowadzane pociski odrzutowe;

- fregata rakietowa USS Underwood

Na odprawie Departamentu Obrony USA, która miała miejsce 13 stycznia 2010 Generał Fraser z Pentagonu nakreślił na czym ma polegać operacja ratownicza na Haiti. Generał powiedział m.in.: "Skupiamy się na ustanowieniu dowództwa, kontroli i komunikacji, byśmy naprawdę lepiej zrozumieli co się tam dzieje."
...
"Kierujemy tam przeróżne statki, które mamy w regionie - małe statki, kutry straży przybrzeżnej, niszczyciele - w tamtym kierunku, by zapewnić jakąkolwiek natychmiastową pomoc na ziemi."
...
"Także ostatecznie mamy załogę, która ruszyła na lotnisko. Z tego co rozumiem, ponieważ przypadkiem zdarzyło się, że akurat mój drugi komandor porucznik jest właśnie na Haiti, w czasie wcześniej zaplanowanej wizyty, właśnie gdy wydarzyła się ta sytuacja ."
...
"Mamy też grupę skierowaną na lotnisko, by upewnić się, że możemy pozyskać i zabezpieczyć lotnisko i prowadzić stamtąd operacje."


Tego samego dnia, narodowy instytut polityczny o nazwie The Heritage Foundation, który "formułuje i promuje konserwatywną politykę publiczną opartą na zasadach nieskrępowanej przedsiębiorczości, ograniczonego rządu, indywidualnych wolności, tradycyjnych amerykańskich wolności i silnej obrony narodowej" zamieścił na stronie internetowej tekst pt. "American Leadership Necessary to Assist Haiti After Devastating Earthquake" (Amerykańskie Przywództwo Niezbędne by Wspierać Haiti po Niszczącym Trzęsieniu Ziemi".

W tekście naszą uwagę zwraca szczególnie zdanie: "Trzęsienie ziemi ma dwa następstwa, humanitarne i związane z narodowym bezpieczeństwem USA."

16 stycznia 2010 roku strona internetowa flightglobal.com powołując się na źródło Air Transport Intelligence (jeden z przewodnich serwisów rozpoznania online wiadomości z branży lotniczej), opublikowała artykuł, w którym czytamy m.in.:
"załoga FAA pracuje z wojskowymi kontrolerami lotów z Departamentu Obrony USA, by usprawnić ruch lotniczy na lotnisku.
Siły powietrzne USA otworzyły ponownie lotnisko 14 stycznia a 15-go ich grupa operacyjna otrzymała zwierzchnią władzę nad lotniskiem.
Przejęcie władzy na lotnisku pozwala Siłom Powietrznym na określenie priorytetów, rozplanowanie i kontrolę nad przestrzenią powietrzną na lotnisku."

Tym, którzy nie widzą niczego nadzwyczajnego w rozmieszczaniu amerykańskiej piechoty morskiej na Haiti dedykujemy cytat z przytaczanego już tekstu wypowiedzianego ustami sierżanta Michael'a J. Carden'a: "Żołnierze piechoty morskiej są przede wszystkim wojownikami i to z tego są na świecie znani... jednak na równi potrafimy współczuć kiedy musimy i to jest rola, którą chcielibyśmy pokazać, współczujących wojowników, wyciągających pomocną dłoń do tych, którzy jej potrzebują. Jesteśmy tym naprawdę podekscytowani"


My także jesteśmy podekscytowani, szczególnie starając się podsumować wszystko co wyszukaliśmy dotychczas:

1. w ciągu kilku dni USA przemieściły w ten rejon około 10.000 wojska i niemało sprzętu;

2. przestrzeń powietrzna stolicy kraju została poddana pod kontrolę sił powietrznych USA;

3. akcja ratownicza prowadzona jest przez amerykański Departament Obrony czyli Armię USA, a nie przez cywilne, rządowe i stworzone na tego typu okoliczności agencje jak np. FEMA - Federal Emergency Management Agency (Federalna Agencja Zarządzania w Sytuacjach Kryzysowych). Wojsko oficjalnie przyznaje, że skupia się na uzyskaniu lub odzyskaniu dowództwa i kontroli;

4. francuski minister głośno artykułuje niezadowolenie, używając słowa "okupacja";

5. Królewska Marynarka Wojenna Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od XVII wieku wycofała się z karaibskich wód. Dokonała tego przypadkiem na kilka tygodni przed katastrofą;

6. przypadkiem zdarzyło się, że akurat na Haiti przebywał wysoki rangą wojskowy z United States Southern Command (amerykańskie dowództwo odpowiedzialne za region południowej ameryki), który w czasie trzęsienia ziemi akurat nie przebywał w hotelu, ani żadnym innym budynku. Ów oficer praktycznie z epicentrum rejonu nawiedzonego klęską od razu zaczął wykonywać swoje obowiązki nadzorowania akcji;

7. dzień wcześniej należące do armii amerykańskiej agencje i projekty (DISA i JCSE), rozpoczęły w siedzibie United States Southern Command ćwiczenia udzielania pomocy po klęsce żywiołowej właśnie Haiti, jednocześnie gromadząc i przygotowując sprzęt do transportu;

8. w 1997 roku Sekretarz obrony USA opowiadał o istnieniu w rękach terrorystów technologii (lub co najmniej prac nad takową), która pozwalałaby zmieniać klimat, wywoływać trzęsienia ziemi lub zdalnie powodować erupcje wulkanów;

9. w 1977 roku ONZ wystosowało Uchwała o Zakazie Militarnego oraz Wszelkiego Innego Wrogiego Użycia Technik Modyfikacji Środowiska, którą nawet w PRL ktoś w roku 1977 podpisał, a rok później ratyfikował;

10. już w 1957 komisja doradcza w sprawie kontroli pogody zwracała uwagę Prezydentowi Eisenhower'owi na potencjał dokonywania modyfikacji pogody, ostrzegając jednocześnie, że jego waga przewyższałaby potencjał broni atomowej.

I mimo, że Haiti znajduje się w rejonie często nawiedzanym trzęsieniami ziemi, to powyższe 10 punktów nie pozwala nam świadomie wykluczyć, że USA dysponują obecnie technologią pozwalającą wyzwalać sejsmiczne lub pogodowe zjawiska.

Jak dla nas wszystko to zawiera trochę zbyt wiele zbiegających się przypadków, by nie móc spojrzeć na tragedię jaka wydarzyła się na Haiti z trochę innej perspektywy niż jedynie ta, którą prezentowały główne media.


źródlo: www.orwell.blog.pl


W 2009 roku mogliśmy przeczytać o planach dla kraju nad Wisłą. Tu i tu.

Warto zwrócić uwagę w jak manipulatorski sposób TVN24 opisał wówczas informacje o zmianie dowodów przygotowywanej nam wówczas przez rząd Donalda Tuska.
"Co będzie w nowym dowodzie? Mniej informacji niż obecnie. Zostaną imię, nazwisko, imiona rodziców, numer PESEL, obywatelstwo, płeć oraz data i miejsce urodzenia. Zniknie za to bardzo uciążliwy meldunek, bo to z jego powodu po każdej zmianie miejsca zamieszkania trzeba wymieniać dowód. Znikną też znaki szczególne: wzrost, kolor oczu.

Nie będą potrzebne, bo zidentyfikuje nas komputer. Dane zapisane na okładce plastiku będą także w formie elektronicznej - podobnie jak zdjęcie. Nowością jest dopuszczenie fotografii z przyciemnianymi okularami (jeśli są one zdrowotne) i nakryciami głowy (jeśli ich noszenie wynika z religijnego obrządku)."

"Mniej, znaczy więcej" czasami sprawdza się w sztuce, jednak gdy urzędnik próbuje nas przekonać, iż w dowodzie będzie mniej informacji niż obecnie, bo "zidentyfikuje nas komputer", to tylko naiwni nie zapytają na jakiej podstawie i za pomocą jakich cech biometrycznych owa identyfikacja będzie przebiegała. Jak można było przeczytać w tym samym czasie na portalu Wirtualnej Polski, nie jest jeszcze przesądzone, jakie dane biometryczne będą zawierać karty identyfikacyjne w Polsce.

"Kontrowersje budzi głównie zakres danych biometrycznych, które znajdą się w nowym dokumencie. Chodzi o informacje o fizycznych cechach człowieka (np. linie papilarne, tęczówka oka, kształt twarzy itp.), które pozwalają na identyfikację jego tożsamości. Nie jest ponadto przesądzona sprawa ewentualnej darmowej wymiany dowodu osobistego."

I to wszystko może, więc pewnie będzie, "za darmo". A darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby ani do... więc niewiele osób będzie wiedzieć co ów trojańskim koń zawierać może w swoim wnętrzu.

Nikt więc nie krzyczy, nikt nie protestuje. Kiedyś zapewne spróbują zmienić karty-dowody na dowody-implanty tłumacząc, że chodzi o to, by "dokumenty" nie były gubione zbyt często, a przecież ręki lub czoła z implantem nikt tak łatwo nie zgubi.

Żeby jednak nie zakończyć dzisiejszego wpisu tak pesymistycznie, raz jeszcze zajrzymy do Niemiec, gdzie ogłoszono bardzo istotną, a co najważniejsze pozytywną wiadomość.

Jak podała Electronic Frontier Foundation niemiecki Trybunał Konstytucyjny wydał bardzo oczekiwaną decyzję, która uderzyła w prawo do przechowywania danych, uznawszy, że jest ona pogwałceniem prawa człowieka. Jest to ważne zwycięstwo europejskiego ruchu "Freedom Not Fear" (Wolność Nie Strach), który powstał w opozycji do dyrektywy unijnej dotyczącej przechwytywania i archiwizowania danych.
...
Niemiecki Trybunał podtrzymał decyzje, że unijna dyrektywa stanowi pogwałcenie artykułu 10 niemieckiej Konstytucji, która gwarantuje podstawowe prawo do prywatności życia i korespondencji.
...
Także Rumuński Trybunał Konstytucyjny w październiku 2009 roku ogłosił, że unijna dyrektywa stoi w sposób podstawowy w sprzeczności z artykułem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która gwarantuje prawo do respektowania życia prywatnego i korespondencji. Przechwytywanie danych samo w sobie Trybunał określił jako "prawdopodobnie obalające założenie niewinności i przekształcające a priori wszystkich użytkowników usług komunikacji elektronicznej lub sieci publicznej komunikacji w ludzi podejrzewanych o popełnianie przestępstw terroryzmu lub innych poważnych przestępstw."
W rezultacie, wszyscy obywatele staliby się "permanentnymi podmiotami owego wtargnięcia w doświadczanie ich osobistego prawa do korespondencji i wolności wypowiedzi."

Wyroki w Rumunii, a teraz w Niemczech dają podwalinę dla nadchodzącej serii decyzji na temat stanu prawa dotyczącego narodowego przechwytywania danych w całej Europie.

My przypominy tylko, że w Polsce takie prawo po cichu przepchnięto i jak to bywa w krajach rządzonych przez specjalne służby, żaden Trybunał łamania praw człowieka nie stwierdził, a od 1 stycznia tego roku, służby w najlepsze przeglądają sobie kto z kim i kiedy rozmawia.

za orwell.blog.pl